Dodano: 31.05.2017 r.
RZESZÓW. Podczas wczorajszej sesji Rady Miasta najbardziej burzliwym tematem okazał się projekt budowy obwodnicy południowej, na którą stolica Podkarpacia planowała uzyskać olbrzymie dofinansowanie.
Póki co dotacji z budżetu krajowego nie będzie. Powód? Zgromadzeni we wtorek w sali posiedzeń Ratusza przyczyn wymieniali kilka.
Obecny na obradach Tadeusz Ferenc stwierdził, że „winni” są nowi urzędnicy, którzy zajmowali się sprawami formalnymi związanymi z przygotowaniem niezbędnej dokumentacji. Podkreślił również, że bezpośredni wpływ miały protesty ekologów oraz mieszkańców niezadowolonych z pomysłu realizacji potężnej inwestycji drogowej. „Gdyby nie było protestów ekologów i mieszkańców, to z całą pewnością procedura byłaby rozpoczęta. Wielokrotne spotkania moje i z wojewodą i z dyrektorami infrastruktury wiązały się z zapewnieniami, że procedura się rozpocznie. Niestety później sytuacja się zmieniła, wycofali się urzędnicy i taka procedura się nie rozpoczęła.” – tłumaczył prezydent.
Przedstawiciele PiS uznali natomiast, że powodem odmowy ze strony rządu przydzielenia Rzeszowowi ponad 270 milionowego dofinansowania jest opóźnienie ze złożeniem wszystkich wymaganych papierów. „Nie mogę zrozumieć jednego- pan twierdzi, że to wina urzędników, którzy nie wydali odpowiedniej decyzji, ale jak mieli wydać, jeżeli pan poprawiony wniosek złożył 12 maja, a konkurs na dofinansowanie tej inwestycji skończył się 27 kwietnia, to jest ponad 2 tygodnie opóźnienia. Jak można żądać od urzędników, żeby wstecznie wydali decyzję, jeżeli wniosek został złożony za późno. Ja naprawdę niezależnie od tego czy się panu prezydentowi podoba, czy nie solidaryzuję sie z tym projektem i chcę, żeby inwestycja powstała.” – komentował radny Robert Kultys.
Prezydent wskazywał natomiast, że w historii rozwoju Rzeszowa było już wiele inwestycji, w których ubiegano się o dofinansowanie i w trakcie uzupełniano niezbędną dokumentację. Podobnie było na przykład przy tworzeniu drogi lotniskowej i udało się.
„Powiedzmy sobie jasno niezłożenie na czas dokumentów, to był powód” – zarzucał radny PIS, Marcin Fijołek. Głos w sprawie zabrała także radna Jolanta Kaźmierczak, przewodnicząca klubu PO – „Z wielkim zażenowaniem słuchałam wystąpienia pana Marcina Fijołka. Nie była to troska o miasto. Teraz się wymądrzacie. Wstyd. Wstyd, jako radni. Naprawdę wstydzę się za was.” – komentowała.
Na sali padały pytania o to, jak bardzo aktualna sytuacja opóźni rozpoczęcie inwestycji. „Zdecydowanie będziemy jeszcze rozmawiać z rządem. Kiedy będzie budowa w tej chwili nikt nie potrafi powiedzieć.” – wyjaśniał prezydent. „Przestraszyli się ludzi, którzy mocno krzyczeli” – dodawał.
Przypomnijmy, że do stworzenia jest 6 kilometrowy odcinek obwodnicy, jaka ma stanowić łącznik ul. Podkarpackiej i al. Sikorskiego. Dzięki wdrożeniu gigantycznej koncepcji drogowej możliwe byłoby przede wszystkim rozładowanie dotychczasowego ruchu w centralnych częściach stolicy Podkarpacia, a dokładniej przerzucenie ruchu ciężarówek poza główny obszar miasta. Szacowany koszt inwestycji mającej usprawnić komunikację na terenie Rzeszowa to ok. 500 mln zł. Jeżeli miasto nie uzyska dofinansowania, realizacja projektu nie będzie możliwa.
Prezydent wyjaśniał wczoraj, że jeszcze nic straconego. Być może o pieniądze uda się zawalczyć. „Póki co nie rezygnujemy. Są wszędzie protesty, ja tu mogę po kolei każda inwestycję wymieniać, gdzie się mieszkańcy nie zgadzali, a teraz są zadowoleni. Gdybyśmy nie podejmowali ryzyka nic byśmy nie budowali i nic by nie przybywało.” – informował T. Ferenc.