Dodano: 16.04.2014 r.
Wśród mieszkańców utarło się powiedzenie, że Rzeszów to skupisko kościołów i galerii handlowych. Co jakiś czas wznoszone są kolejne nowoczesne centra handlowe, których oficjalne otwarcie przypomina prawdziwie uroczystą galę – symboliczne przecinanie wstęgi, zjazd przedstawicieli lokalnej władzy, wizytacje gościnne artystów i person ze świata polskiego „showbiznesu”, występy artystyczne oraz długotrwałe promocje w lokalnych mediach. Wszystko pięknie, lecz wydawać by się mogło, że owe wielkie „boom” kończy się wraz z dniem oddania świeżo wybudowanych kompleksów do użytku mieszkańców.
Z dnia na dzień zamiast przybywać klientów, zaobserwować można ich coraz mniejsze grono. Zupełnie odwrotnie natomiast w okolicach ul. Dołowej, która słynie ze sporego bazaru, od lat prowadzonego w tej części miasta i cieszącego się wśród rzeszowian olbrzymim zainteresowaniem. Zakupowe szaleństwo dostrzec się tam da praktycznie co tydzień. Wydaje się to nieco absurdalne, że butiki w nowoczesnych obiektach świecą pustkami, podczas gdy na popularnym bazarku aż roi się od tłumnie zjawiających się konsumentów. Nie ma niedzieli, aby na targu nie było zainteresowanych. Na przeszkodzie w zaopatrywaniu się u polskich, rumuńskich, tureckich czy ukraińskich handlowców nie stoją nawet niekorzystne warunki atmosferyczne. Popyt jest czy to w słoneczne dni lata, czy też mroźne poranki zimy. Niekiedy spragnionych zakupów klientów jest tak dużo, że między rzędami stołów i przejściami z jednego placu na drugi robią się gigantyczne zatory.
Udając się w rejon Dołowej w dniu targowym trzeba przygotować się na prawdziwą walkę o produkt – popychanie, przepychanie, kłótnie to stałe elementy cotygodniowych zakupów. Nie raz dochodziło tam również do ataków ze strony kieszonkowców – zabieranie portfeli, kradzieże towaru ze stołów, przecinanie torebek. Mimo wszystko jednak popularność rzeszowskiego bazaru wydaje się nie słabnąć. Co jest tego powodem?
Odpowiedź jest jednoznaczna –cena. Porównując stawki należne za niekiedy dość podobne wizualnie produkty dostępne w luksusowych galeriach oraz bazarowych budkach różnica jest kolosalna i czasami waha się w granicach nawet kilkuset złotych na pojedynczym produkcie! Nie powinien więc dziwić fakt, że duża część rzeszowian spędza swe niedzielne przedpołudnie właśnie tam. Ciekawe zjawisko w okolicy ul. Dołowej można dostrzec zwłaszcza w sezonie letnim. Po porannych zakupach, klienci obładowani wypchanymi po brzegi siatami wędrują prosto z bazaru na niedzielną sumę do pobliskiego kościoła. Warto stanąć na przystanku i zaobserwować tą paradoksalną sytuację z boku. Pękające w szwach reklamówki postawione na ziemi i grupka wiernych przed kapliczką. Jak więc widać w praktyce słabo przekonuje nakazanie „by dzień święty święcić”, tym bardziej kiedy tuż obok na taką skalę kwitnie handel.
Z kolei licznie stawiane na obszarze Rzeszowa potężne galerie pełnią od pewnego czasu nie tyle funkcję obiektów handlowych, co raczej kompleksów rozrywkowych. W modnych centrach otwierane są kolejne lokale gastronomiczne, w których można smacznie i szybko zjeść, wybrać się na ciastko, napić kawy czy zamówić fast fooda. Dodatkową atrakcją są też bez wątpienia placówki kinowe, w tym kina 6 i 7D, popularne sklepy spożywcze oraz apteki czy salony operatorów komórkowych. Wiele osób odwiedza więc galerię nie w celach zakupowych, ale po to, by zagospodarować wolny czas –swój i niekiedy całej swojej rodziny. W mieście, gdzie bezrobocie jest niemal najwyższe w kraju nie wydaje się to szokujące. Mało kto pozwala sobie na „shopping” w najdroższych butikach czy między sezonem wyprzedażowym.
Niewykluczone natomiast, że mimo wszystko za jakiś czas pojawią się plany postawienia następnego obiektu handlowego na wzór dotychczas funkcjonujących galerii. Czy będzie to jednak przydatne centrum targowe czy jedynie kolejny otwierany z pompą, horrendalnie kosztowny kompleks, o którym rzeszowianie zapomną tak szybko, jak szybko się o nim dowiedzą?
W.A.