Dodano: 26.06.2014 r.
Najpierw kładka, później fontanna, teraz deptaki. Kontrowersji w stolicy innowacji nie brakuje.
Prawdziwą burzę wywołał wprowadzony na początku bieżącego miesiąca zakaz poruszania się rowerami po trzech głównych ulicach Rzeszowa. Za reprezentacyjne i przeznaczone wyłącznie dla pieszych uznano centralne trakty miejskie, to jest ul. 3 Maja, Kościuszki i Grunwaldzką. Dotychczas nie było żadnych przeciwwskazań co do tego, aby ścieżkami przejeżdżały jednoślady. Rezultaty tego były różne. Czasami i owszem można było dostrzec kłótnie przechodniów z rowerzystami, bo to za szybko jechał, bo to szła z dzieckiem przez środek deptaka, bo to zajmował za dużo miejsca itd. Sytuacje takie wydają się jednak być zupełnie naturalne i raczej nieszokujące. W końcu zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie odpowiadało, a i to, kto ma rację w danej sprawie to kwestia względna. Czy w związku z tym zakaz jazdy rowerami jest dobrym posunięciem?
Decyzję taką wydał prezydent miasta Tadeusz Ferenc w trosce o mieszkańców, którzy wielokrotnie skarżyli się, że deptakami, które z założenia mają służyć do spacerowania, pędzą rozszalali rowerzyści, stwarzając wyraźne zagrożenie i zakłócając spokój spacerowiczów. Jak zapowiedziano zakaz ma być egzekwowany przez straż miejską, więc to nie tylko czcze gadanie, ale stanowcze ograniczenie. Na reakcję zwolenników jednośladów nie trzeba było zbyt długo. Huczało w mediach, głośno zrobiło się także wśród zapalonych rowerzystów. Padły argumenty, że decyzja jest krzywdząca dla tych, którzy zachowują bezpieczeństwo jazdy i szanują innych uczestników ruchu. W końcu nie każdy jadący na rowerze rozpędza się jak szalony. By przekonać głowę miasta zorganizowano specjalnie w tym celu spotkanie, w trakcie którego reprezentanci rowerowych przejażdżek po deptakach zaproponowali kompromis – cofnięcie zakazu w zamian za mandaty dla niewłaściwie jeżdżących. Na takie ustępstwa prezydent się nie zgodził, nadal nie mając zamiaru wpuścić rowery na deptaki. Słusznie? Nie nam oceniać, ale jedno jest pewne – ciężko byłoby pełnić wartę na wszystkich trzech deptakach, sprawdzając czy aby przypadkiem w tym momencie uliczką nie śmiga rozpędzony rowerzysta, który faktycznie stwarza zagrożenie dla przechodniów.
Zaledwie kilka dni po bezowocnym spotkaniu podjęto kolejny krok. Zorganizowano manifestację pod hasłem „Rowerem przez rzeszowskie deptaki”. Generalnie, poza samym zademonstrowaniem swoich racji, nic nie udało się wskórać. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że w tym z pozoru nic nieznaczącym proteście udział wzięło aż kilkaset osób, a to już jednak sporo. Ostatecznie cała nadzieja rowerzystów w mieszkańcach. To oni mają zadecydować co dalej z jednośladami na deptakach. Od początku bieżącego tygodnia prowadzone są konsultacje społeczne. Ankieterzy przeprowadzają je w centrum Rzeszowa. Wypowiedzieć się może każdy w godzinach od 8 do 18. Zbieranie opinii potrwa jeszcze kilka dni. Później ogłoszone zostaną wyniki. Przygotowany kwestionariusz zawiera dwa kluczowe pytania dotyczące zakazu jazdy po deptakach w ogóle oraz pozwolenia na jazdę, lecz z zachowaniem maksymalnej prędkości nie większej niż 10 km na godzinę.
Pytanie tylko czy mieszkańcy będą na tyle zaangażowani, aby licznie uczestniczyć w badaniu opinii publicznej? Niewykluczone, że decyzja, jaka w końcu zostanie podjęta będzie rezultatem wypowiedzenia się zaledwie garstki osób, które poświęciły chwilę na wypełnienie ankiety. Kolejna kwestia tyczy się tego, co po zniesieniu lub wprowadzeniu zakazu. Czy mimo rozporządzenia, jakiekolwiek by ono nie było, nowe przepisy będą wiążące i rzeczywiście kontrola deptaków będzie prowadzona na bieżąco, a mandaty wystawiane tak jak jest to zapowiadane? Jaki los czeka rzeszowskich rowerzystów czas pokaże. A tymczasem zachęcamy do zgłaszania propozycji rozwiązania rowerowego dylematu.
W.A.